Już pierwsze, trzepackie jazdy na rowerze po najbliższym parku, powodowały poprawę samopoczucia, bowiem zawsze znalazło się kilku amatorów kobiecego piękna w ruchu. Uśmiechy, miłe spojrzenia. Chyba każda z nas wie, o co chodzi.
Kolejnym etapem było odzianie się w profesjonalny strój kolarski. Lycra i kolory… no powiedzcie, czy wobec czegoś takiego można przejść obojętnie?


Jak świat światem, mężczyźni są wzrokowcami. Nie okłamujmy się, pierwsze, na co zwracają uwagę nasi panowie, to wygląd. Smukła talia, delikatny zarys mięśni, opalona skóra muskana wiatrem, delikatne krągłości w miejscach wiadomych... tak, to działa i nie ma mężczyzny, który wobec takiego zjawiska przeszedłby obojętnie.

Żeby dowiedzieć się więcej na ten temat, postanowiłam zasięgnąć języka w środowisku.

Na pierwszy ogień wybrałam osoby, które mają najlepszą sposobność, aby zaobserwować wspomniane walory, a dodatkowo uwieczniają je za pomocą odpowiedniego sprzętu. Niestety, nasi maratonowi fotografowie, bracia U. nabrali wody w usta i postanowili się nie wypowiadać.

Idąc dalej tropem wyglądu i powierzchowności, o kobiece wdzięki zapytałam strażnika stylu, trójmiejskiego trendsettera - Jakuba Krzyżaka.
Jakub nie miał problemu z odpowiedzią. Sam nawet przyznał, iż uważa się za znawcę tematu, więc z przyjemnością dorzuci swoje trzy grosze.




Czyli nie konkretnie rower, a pasja, najlepiej sportowa?




A co ze stylówą jeżdżących pań?




Powyższe przemyślenia postawiły pod znakiem zapytania sensowność głównej tezy tego artykułu. Założyłam, że mężczyźni lubią kobiety na rowerach. Ale czy na pewno to takie oczywiste? Aby jakoś ratować sprawę zapytałam mężczyzn związanych z pedałującymi dziewczynami. Oni muszą widzieć więcej pozytywów.

Pierwszym wybrańcem był nasz czołowy polski zawodnik - Marek Konwa. Czemu pierwszy? Bo, jak wielu z Was pewnie wie, to właśnie On uległ niewątpliwemu urokowi jednej z bardziej znanych w środowisku maratonowym, zawodniczek.
Niestety. Marek nie zechciał podzielić się z nami swymi spostrzeżeniami, być może zobaczył w Ani coś, czego nie widzi nikt inny i strzeże tej tajemnicy w przekonaniu, że jej zdrada mogłaby być niebezpieczna....


Po takim obrocie wypadków uznałam, że trzeba wytoczyć najcięższe działa.
Ani Szafraniec nie trzeba przedstawiać nikomu, Jej partnera - Marka Rutkiewicza tym bardziej.



Najbardziej jednak zaskakujące były słowa Przemka, wybrańca Mai Włoszczowskiej.
Zapytany, co takiego jest w kobietach uprawiających kolarstwo, że wielu mężczyzn zwraca na nie uwagę, odpowiedział zwięźle i przekornie, czyli: Nie "co jest?" a "czego nie ma?". Tłuszczu.
Zaś na pytanie o „niewizualne” cechy pociągające mężczyzn wyznał...



Wszyscy pytani mężczyźni odpowiadali więc dość podobnie i monotematycznie. Sam rower, to dodatek. Liczy się sport i pasja. Dla kobiet odpowiedniejsze są inne formy aktywności.
Prowadząc te rozmowy zauważyłam, że naszym panom brakuje chyba śmiałości, by trochę popuścić wodze fantazji i zaskoczyć nas, kobiety. Szukając kogoś odważniejszego trafiłam na Pawła Wiendlochę, czołowego zawodnika drużyny DSR, znanego ze sporej wrażliwości na kobiece wdzięki.



No i klops. Teza postawiona na początku została nieco zachwiana. Miało być prowokacyjnie, z pikanterią, seksownie. Wyszło….. jakby mniej :)
Podsumowania nie będzie. Wnioski wyciągnijcie, dziewczyny, same. Zostawiam Was z wypowiedzią, która spodobała mi się najbardziej.






Mimo dość powściągliwych wypowiedzi, dziękuję Panom za współpracę i za to, że odpowiadając, nie chowali się za parawanem anonimowości.

Dorota "Czarna Mamba" Juranek


Jakiś czas temu pisaliśmy o tym, co kobiety widzą w kolarzach...